BEZ ZŁUDZEŃ; Aleksander Ścios - Bez Dekretu

Obrazek użytkownika Redakcja
Kraj

Z wyników I tury wyborów zdają się wynikać trzy podstawowe przesłanki. Pierwsza: należy zdecydowanie odrzucić wszelkie tzw. sondaże oraz wyniki badania opinii publicznej i zacząć traktować je jako element kampanii wyborczej, prowadzonej na rzecz grupy rządzącej.
Druga : na efekt poparcia udzielonego Bronisławowi Komorowskiemu nie mają wpływu jakiekolwiek przesłanki racjonalne i merytoryczne, w tym negatywne okoliczności dotyczące tej postaci.
Trzecia: zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego w II turze wyborów jest w pełni realne.
Pierwsza refleksja nie jest żadną rewelacją. W identyczny sposób, jak obecnie tzw. sondażownie działały podczas wyborów prezydenckich w roku 2005 i tylko „krótkiej pamięci” Polaków zawdzięczamy, że pięć lat później mogły dokonać tej samej manipulacji.
Dość przypomnieć, że wszystkie badania przed I turą z trzech ostatnich dni kampanii 2005 r dawały zwycięstwo Tuskowi: CBOS - 40 do 35 proc., TNS OBOP 40 - 34 proc., a GfK Polonia nawet 42 do 31 proc. W rzeczywistości Tusk dostał 36,3 proc. głosów, a Lech Kaczyński - 33,1 proc. Prawdziwy cel funkcjonowania owych „ośrodków badań opinii publicznej” został jednak zdemaskowany podczas drugiej tury wyborów, gdy wszystkie sondaże dawały zgodnie zwycięstwo Tuskowi. Jego przewaga wynosiła od kilku do kilkunastu procent głosów. W przedwyborczy piątek 2005 roku sondaże PBS dla "Gazety Wyborczej" i GfK Polonia dla TVN dawały Tuskowi zwycięstwo 52 do 48 proc. TNS OBOP w badaniu dla "Faktu" wieszczył triumf Tuska 53 do 47 proc., ale już w sondażu dla TVP - tylko 50,9 do 49,1 proc. W rzeczywistości wygrał Lech Kaczyński, uzyskując 54 proc. głosów, zaś Tusk - tylko 46 proc.
Całkowitą kompromitacją okazały się tegoroczne przewidywania „sondaży” Gazety Wyborczej, w których zapowiadano zwycięstwo Komorowskiego już w I turze. Podobnej wartości były „badania” sporządzone na zlecenie TVN i TVN24, podczas których dzwoniono do sześciu tysięcy osób, które oddały głos w pierwszej turze wyborów. Na tej podstawie wyliczono, że Komorowski dostał 45,7 proc. głosów, a Jarosław Kaczyński - 33,2 proc.
Na 9 dni przed wyborami z sondażu SMG/KRC dla TVN24 wynikało, że w pierwszej turze Komorowski miał otrzymać poparcie 42 proc. badanych, a Jarosław Kaczyński tylko 30 proc.
18 czerwca br. sondaż Homo Homini wskazywał na zwycięstwo Komorowskiego - 55,5 proc., do Kaczyńskiego - 37,8 proc.
Nie ma wątpliwości, że w państwach autentycznej demokracji, tego rodzaju ośrodki zostałyby skompromitowane i natychmiast skazane na bankructwo, ponieważ żadna, szanująca się instytucja nie zamówiłaby w nich badań. W III RP możemy się spodziewać, że będą nadal prowadziły działalność propagandową, czynnie wspierając grupę rządzącą.
Ujawnienie rażących dysproporcji między prognozami tych sondażowni, a rzeczywistym wynikiem I tury, jest także okolicznością kompromitującą dla wielu dziennikarzy, publicystów i tzw. analityków, którzy bezkrytycznie formułowali przedwyborcze oceny w oparciu o wyniki owych badań, nie dopuszczając refleksji, iż mogą być one elementem przedwyborczych manipulacji.
Znacznie poważniejsza wydaje się jednak druga przesłanka.
W roku 2007 PO zwyciężyła w wyborach parlamentarnych z wynikiem 41,51%. Wczorajszy wynik Komorowskiego - ok.41% potwierdza, że partia rządząca zachowała swój „twardy” elektorat i pomimo 3 lat rządów utrzymuje poparcie na tym samym poziomie. Trudno oczywiście stwierdzić, czy elektorat PO z roku 2007 i obecny elektorat Komorowskiego stanowią te same osoby, choć niemal identyczny wynik zdaje się to wyraźnie sugerować.
To zaś oznacza, że dla. wyborcy Platformy/Komorowskiego trzyletni okres nieudolnych, aferalnych rządów, z finałem tragedii smoleńskiej i kompromitacją w czasie powodzi nie ma najmniejszego znaczenia dla oceny kandydata tej partii. Może to również oznaczać, że choćby Bronisław Komorowski był agentem rosyjskim lub mordercą – nie będzie to miało wpływu na preferencje wyborców PO.
Do świadomości tak sformatowanego wyborcy, nigdy nie zdoła dotrzeć żadna z konsekwencji związanych z wyborem tego kandydata. Groźba dominacji rosyjskiej i wystąpienia Polski z NATO, totalitaryzacja życia publicznego: rządy wojskowej bezpieki, wprowadzenie utajnionej cenzury, inwigilacja i represje wobec obywateli, gospodarcza zapaść czy uzależnienie od Rosji – wydają się dla wyborcy Komorowskiego kwestiami moralnie obcymi i nierozpoznanymi intelektualnie.
Podobnie - wszelkie rzeczowe i wsparte na faktach przekazy dotyczące tej ponurej postaci, nie mają szans dotrzeć do świadomości 40% wyborców. W tym samym obszarze niewiedzy znajduje się informacja o braku jakichkolwiek osiągnięć w 20 letniej karierze politycznej Komorowskiego, fatalnym dla wojska okresie jego ministrowania, czy braku kompetencji dla zajmowania poszczególnych stanowisk, niskim stanie wiedzy ogólnej kandydata i niedostatkach w zakresie elementarnej kultury.
Poważna, intelektualna schizofrenia dotycząca tej grupy Polaków byłaby doskonale widoczna gdyby zapytać wyborców Komorowskiego: czy chcą Polski politycznie i gospodarczo uzależnionej od putinowskiej Rosji, lub: czy są stronnikami sowieckiej ekspozytury wojskowej bezpieki, prześladującej przez dziesięciolecia ich rodaków i żerującej na gospodarce III RP? Można być pewnym, że te same osoby odpowiadając przecząco na takie pytania – jednocześnie, bez żadnych oporów popierają kandydata, który we wszystkich wypowiedziach reprezentuje interes Rosji, jest wspierany przez prasę rosyjską i funkcjonariuszy wojskowej bezpieki, a od wielu lat pozostaje politycznym patronem ludzi, wywodzących się ze zbrodniczej Informacji Wojskowej.
Takie zachowanie potwierdza obawy, że stan umysłu, jaki trzeba osiągnąć, by świadomie poprzeć kandydaturę Bronisława Komorowskiego nie pozwala już nigdy na powrót do normalności.
Jedną z najistotniejszych informacji wieczoru wyborczego w TVP, był wynik sondażu w którym zapytano Polaków: na ile tragedia smoleńska miała wpływ na dokonywany przez nich wybór? Pomijając oczywistą absurdalność tak sformułowanego pytania, warto odnotować, że odpowiedź jakiej udzieliło blisko 80% respondentów twierdzących, że zdarzenia z 10 kwietnia nie miały wpływu na ich wybór – powinna przeciąć wszelkie spekulacje, co do rzekomego wstrząsu, jakiego doświadczyli Polacy w związku z tragicznymi wydarzeniami. Jest oczywiste, (a potwierdza to również wynik wyborczy) że po dwóch miesiącach od 10 kwietnia Polacy nie dostrzegają już związku przyczynowo skutkowego między tym wydarzeniem, a przyśpieszonym terminem wyborów, zachowaniami Bronisława Komorowskiego, czy wreszcie, samym faktem kandydowania Jarosława Kaczyńskiego.
Nie może zatem dziwić, że taki związek nie jest również widoczny dla wyborców Komorowskiego, a zachowanie tego człowieka po śmierci prezydenta pozostaje moralnie obojętne i nierozpoznane dla wyborców PO.
Z refleksji dotyczącej zdolności percepcyjnych „twardego” elektoratu PO/Komorowskiego powinna wynikać oczywista konkluzja, że kierowanie do tej grupy przekazów opartych na faktach i rzeczowej argumentacji jest pozbawione sensu i nie ma najmniejszego wpływu na zmianę preferencji. Czynnikiem integrującym to środowisko jest bowiem nienawiść do braci Kaczyńskich oraz bezgraniczna, sekciarska wiara w przekaz medialny i partyjny. W zderzeniu z przesłankami racjonalnymi, musi to powodować jedynie wzrost agresji i kolejny wybuch nienawiści – jako reakcję na wrogi, bo nierozpoznany element prawdy, niezgodny z aktem bezkrytycznej wiary.
Trzecią przesłanką, jaką można wyprowadzić z przebiegu ostatnich zdarzeń, to głębokie przekonanie, że zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego w drugiej turze wyborów jest jak najbardziej realne.
Wynik wyborczy kandydata PiS-u jest doskonały, gdy wziąć pod uwagę okoliczność niedostrzeżoną przez tzw. analityków. O ile na wynik Komorowskiego „pracowała” od 3 lat cała grupa rządząca, przy wydatnym wsparciu usługowych mediów i tzw. autorytetów, o tyle Jarosław Kaczyński jest kandydatem zaledwie od 2 miesięcy i nikt przed tragedią smoleńską nie brał tej kandydatury poważnie pod uwagę. W tych warunkach, przy ograniczonej możliwości prowadzenia kampanii wyborczej oraz ewidentnych aktach manipulacji medialnych i sondażowych, wynik Kaczyńskiego stanowi doskonały prognostyk przed II turą wyborów.
Warunkiem podstawowym wydaje się dotychczasowa, nie konfrontacyjna taktyka wzmocniona o twarde punktowanie wszelkich braków merytorycznych Bronisława Komorowskiego podczas debat telewizyjnych. Dla człowieka dużej inteligencji, sprawnego i kompetentnego polityka - jakim jest Kaczyński – jest to zadanie stosunkowo łatwe, a ostateczny obraz tych rozgrywek, (nawet przy niechętnej i agresywnej propagandzie) musi być korzystny dla prezesa PiS.
Grupą docelową, do której należy obecnie skierować cały przekaz dotyczący kandydatury Kaczyńskiego mogą być wyłącznie ci Polacy, którzy nie brali udziału w I turze wyborów.
Z powodów, jakie wyżej wskazałem, nie ma natomiast sensu próba „odzyskania” elektoratu Komorowskiego/PO. Tu nie pomogą żadne argumenty, ani informacje najbardziej oczywiste. Dość sugestywnym dowodem, że elektorat ten nie jest zainteresowany prawdą o osobie, której chce powierzyć przyszłość Polski jest fakt, że żaden z publicystów, dziennikarzy i przedstawicieli establishmentu III RP nie wykazał dość odwagi, by zadać Komorowskiemu choćby jedno pytanie z listy 50 skierowanych do kandydata. Tchórzostwo tej postawy, nie wymaga komentarza. Z tego względu, próby prowadzenia dyskusji z częścią społeczeństwa, która nie ma nawet odwagi usłyszeć odpowiedzi na trudne pytania zadane kandydatowi - muszą być skazane na porażkę.
Można natomiast oczekiwać na mobilizację choćby części, z blisko 50- procentowego potencjalnego elektoratu „niezagospodarowanego” - ludzi, którzy dotychczas nie popierali żadnej partii i kandydatów. Przekonanie ich, że sytuacja Polski wymaga pójścia na wybory i oddania głosu na polskiego kandydata wydaje się łatwiejsze, niż absurdalne mrzonki o przejęciu komunistycznego elektoratu Napieralskiego czy próby uszczuplenia grupy zwolenników PO.
Jedynie w tym obszarze, jest jeszcze ogromny potencjał wzbudzenia aktywności obywatelskiej, a ponieważ „twardy” elektorat PO zdaje się nie przekraczać 40%, przy około 50 procentowej frekwencji wyborczej – każdy głos pozyskany spośród grupy, która dotychczas nie głosowała, będzie zwiększał szanse Jarosława Kaczyńskiego.

Wpis opublikowany za zgodą autora: http://bezdekretu.blogspot.com/.

Brak głosów

Komentarze

Całkowicie podPiSuję się pod tym artykułem. Ostatnio byłem na spotkaniu "starej kawalerii" - czyli kumpli z dawnej GazWyb. Na spotkaniu tym straciłem właśnie kolejnego towarzysza, gdy w rozmowie o polityce usłyszałem, że dobro państwa nie jest równoznaczne dobru obywateli. Zastanawiam się, czy przypadkiem cały elektorat PO nie został tak zindoktrynowany. Wszelkie próby uświadomienia memu adwersarzowi absurdu tego sformułowania sczezły na niczym. Ale całkiem straciłem do niego szacunek i wszelką nadzieję na resocjalizację, gdy usłyszałem niewybredny, a jego zdaniem - fenomenalny, dowcip o kaczce i piekarniku (z powodów oczywistych nie zniżę się do powtarzania debilizmu i obraźliwych treści). Zajadłość z jaką bronił ów koleś "swych" tez i przekonań budziła we mnie na przemian przerażenie i litość. Przeraziło mnie, że tacy oto ludzie popierają Bronisława K. i jego bandę i dążą do całkowitego unicestwienia Polski, a fakt, że nie da się ich już uratować przepełnia mnie litością i bólem, bo choć nie są tego świadomi (udowadniają to swymi wyborami) to jednak ciągle są współmieszkańcami naszego wspaniałego domu, jakim jest Polska.

PS. Bronisław K. ma drugie imię: MARIA. Dowiedziałem się dopiero w dniu wyborów, ale jaja! Maria..., ciekawe, czy mama zakładała mu sukienki w dzieciństwie i malowała paznokcie?

Są rzeczy, których nie ma...

Vote up!
0
Vote down!
0

Są rzeczy, których nie ma...

#67194

Nie wierzcie w sondaże, to jest ich metoda na skuteczne wpływanie na podejmowane decyzje przez Polaków przy urnach wyborczych. Każdy sondaż można kupić, wystarczy mieć trochę pieniędzy. Sondaże są po to stworzone, aby nie pozwolić na to, aby Polacy zaczęli myśleć samodzielnie i dzięki temu móc w pełnej świadomości wybierać tych, których uważają dzięki swojej wiedzy za najlepszych dla sprawy Polski i dla naszego wspólnego dobra.

Trochę nie na temat, mnie bardzo irytuje jak tzw lewica polska z SLD często mówi, że PO oraz PiS to polska prawica. Za nimi jak mantrę powtarzają to zdanie polscy dziennikarze w mediach polskojęzycznych.
W Polsce od 1989 roku nigdy w Polsce nie była przy władzy partia prawicowa, nigdy!

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#67196

Jak już nieraz wykazała praktyka, każdą SEKTĘ można rozbić dopiero po usunięciu guru. "Zaczarowanie" mija dopiero po jakimś czasie. Dlatego ja też uważam, że główne dzieło na teraz (ale i do wyborów parlamentarnych) to dotarcie z nieskomplikowaną, ale rzetelna wiedzą do tych co to się "polityka nie interesują.

Ze względu na oddziaływanie, najlepszy byłby argument KASOWY. Z naświetleniem obecnego stanu zadłużenia państwa, ale takze w perspektywie nierealności pomocy poszkodowanym w powodzi. BEZ NOWELI BUDŻETU to sie nie uda. A że platfusy szykują nam niezły pasztet z tym związany na PO WYBORACH, świadczy ABSOLUTNA CISZA obecnie. Mizeria musi być poważna, skoro na przełykanie szpitali pozyczali od MFW.

Pozdrawiam myślących.

Vote up!
0
Vote down!
0
#67197

Odnośnie przyczyn zmanipulowania lemingów. Nie potrafie odnaleźć źródła, ale pamiętam, jak w programie w TVP Info, w trakcie rozmowy z innymi dziennikarzami, red. Karnowski wspomniał o stosowaniu przez "niektóre media" PRZEKAZU PODPROGOWEGO. Natychmiast jego wypowiedź została "nakryta" przez adwersarzy. Rama czasowa, to jakies dwa tygodnie przed wyborami.

Wiem, że takie techniki, ze względu na skale szkodliwości, zabronione są przez wiele konwencji. A JAK JEST W POLSCE?

Pozdrawiam myślących.

Vote up!
0
Vote down!
0
#67199

Maternę i Manna kiedyś złapano na takiej manipulacji, w ich reklamie była ukryta druga reklama, która dotyczyła innego produktu zupełnie innej firmy. Pieniądze za tą reklamę wzięli od obydwu firm reklamujących się w tym radiu.
Reklamy podprogowe są zakazane prawem, jednak kto to prawo przestrzega i je kontroluje w Polsce tego nie wiem?

Vote up!
0
Vote down!
0
#67203

Wiedzac, jakie spustoszenia wywołuja takie APELE DO PODŚWIADOMOŚCI, trzeba byłoby zastanowić się, jak zainteresować psychologów i socjologów przekazami ITI.

Pozdrawiam myślących.

Vote up!
0
Vote down!
0
#67204

To zwykłe "martwe prawo" obliczone na ukojenie sumień odkrywczych "naukofców".

Po prostu fizyczną niemożliwością jest wyłuskanie takiego przekazu z ogromu publikacji w mediach. Tym bardziej że o ile pamięć mnie nie zwodzi to takie "ciasteczko" może być zakodowane w materiale praktycznie nie związanym z tematem na jaki taki przekaz jest ukierunkowany. Może w pewnym stopniu wykorzystują je "służby" ale i tam z pewnością ich zainteresowanie wynika z innych pobudek niż ustrzeżenie przed nimi potencjalnych odbiorców.

W. red

Vote up!
0
Vote down!
0

W. red

#67271

bardzo dobry tekst- mam tylko jedną prośbę - nie przekreślajmy młodych ludzi (mam tu głównie na myśli osoby w wieku 18-30 lat). Oni nawet czasem nie mają świadomości, że są alternatywne strony z innymi niż "jedynie słuszne". Wśród nich naprawdę jest trochę osób myślących i sensownych. Takie praktyki, jak stosowane w PRL-u - to dla nich "kosmos"! Chyba lepiej widzą fantastyczny "wehikuł czasu", niż praktyki stosowane przez komuchów, SB, WSI i tym podobnych. Oni czasem nawet nie wiedzą, że muszą poszukać gdzie indziej, bo ktoś nimi manipuluje. Dajmy im szansę.

Vote up!
0
Vote down!
0

Baba Jaga

#67214

Trudno nie zgodzić się z tezami artykułu - no cóż jak by tu nie liczyć wychodzi na to że statystycznie jesteśmy narodem idiotów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#67266

Wnikliwy i trzeźwy. Pozwalajacy unikac pułapek w ktore wpadł ostatnio "niezawodny" Hofman z PiS. Tak, ten idiota ktory publicznie jakis czas temu marzył o sojuszu z SLD. Wczoraj Hofman zapowiedzial ze PiS jest gotowe do rozmowy o in vitro z Napieralskim. Czerwonych nie przekona, swoich zrazi.

Bardzo dobry tekst Aleksandra.

Vote up!
0
Vote down!
0
#67273

Świetny tekst, a teraz: jak wzbudzic aktywność obywatelska wsrod tych niecalych 50%?

Vote up!
0
Vote down!
0
#67515